Biuletyn – listopad 2020

Drodzy Państwo,

nadszedł czas na kolejny raport z naszej tropikalnej Tanzanii.

Podsumowanie

Oświetlenie i bezpieczeństwo na terenie obiektu
Oświetlenie i bezpieczeństwo na terenie obiektu

Prawie dokładnie pięć lat temu rozpoczęliśmy budowę projektu sierocińca. Patrząc wstecz na te pięć lat, ogarnia nas wdzięczność. Nie śniliśmy nawet, że nasz projekt rozwinie się tak wspaniale.

Cudem — i w dużej mierze dzięki intensywnemu wsparciu — udało nam się w ciągu ostatnich lat zbudować infrastrukturę sierocińca. Obejmuje ona dom dla niemowląt i małych dzieci, po jednym budynku mieszkalnym dla naszych chłopców i dziewcząt w wieku do 12 lat, budynek szkoły z dwiema klasami, który może być również używany jako kaplica lub sala konferencyjna, dwa budynki mieszkalne dla pracowników, dom, do którego Beate i ja mogliśmy wprowadzić się już w zeszłym roku, garaż/szopka, dwie wieże ciśnień, różnorodne szamba i oczyszczalnie ścieków, trzy parki słoneczne, duży plac zabaw, mały warsztat, budynek przy wjeździe, kurnik i gęsiarnik, warzywniak i sad z wieloma nowo posadzonymi drzewami owocowymi, a także utwardzone chodniki między budynkami mieszkalnymi z nocnym oświetleniem.

Czasami nie byliśmy pewni, czy środki finansowe wystarczą na dokończenie rozpoczętych już projektów budowlanych, ale często w ostatniej chwili otrzymywaliśmy niezbędne wsparcie finansowe.

Nasze dzieci

Niniejszy biuletyn chcielibyśmy poświęcić — nie tylko ze względu na zbliżający się okres świąteczny — szczególnie naszym dzieciom.

Był piątek wieczorem w czerwcu. Otrzymaliśmy — o niezwykle późnej porze — telefon z urzędu opieki społecznej. Odpowiedzialna pracownica socjalna poinformowała nas, że babcia jednego z naszych dzieci zgłosiła się do opieki społecznej i zdecydowała się zabrać Janę*. Jana trafiła do nas jako 4-tygodniowe niemowlę. Do tego czasu miała trzy i pół roku i bardzo dobrze się u nas zadomowiła. Dla nas jest wyjątkową dziewczynką.

Byliśmy bardzo zasmuceni tą wiadomością i prawie nie zmrużyliśmy oka w nocy. Czuliśmy potrzebę prośby Boga o Jego wsparcie i oddania przyszłości naszej małej Jany w Jego ręce.

W sobotnie popołudnie podjechał Land Cruiser. Wysiadła kobieta w towarzystwie pracowniczki socjalnej, a my usiedliśmy razem na tarasie naszego żłobka. Jana była w ogrodzie z jedną z mam i innymi dziećmi. Nasza pracownica socjalna wyjęła dokumenty z teczki i zaczęła wypełniać formularze zgodnie z formalnościami. Powiedziano nam, że kobieta jest siostrą zaginionej matki, wysłaną przez babcię z Arushy, oddalonej o dziewięć godzin drogi, aby odebrać Janę. Zaoferowałem jej — podczas gdy formalności były załatwiane — pokazanie pokoju Jany. Ale kobieta nie chciała go zobaczyć. Nie szukała też kontaktu z dzieckiem. Beate i ja staliśmy się sceptyczni. I tak zacząłem pytać kobietę o szczegóły zniknięcia biologicznej matki. Chcieliśmy wiedzieć, jak babcia doszła do przekonania, że Jana powinna być jej wnuczką.

Podczas gdy kobieta bardzo zdawkowo udzielała krótkich wyjaśnień na ten temat, a następnie dość szorstko stwierdziła, że potrzebuje Jany i chce wreszcie odebrać dziecko, czułem się coraz bardziej nieswojo. Pojawiły się silne wątpliwości, a ja w milczeniu modliłem się i prosiłem o Bożą pomoc. Zaproponowałem test genetyczny, który miałby ustalić pochodzenie dziecka. Theresia, pracownica socjalna, wysłuchała mojej propozycji. Nagle odłożyła długopis i powiedziała: „Koniec z tym — Jana zostaje dziś w Dunia ya Heri!”. Theresia wyjaśniła, że historia o zaginionej matce nie pokrywała się z historią, którą posiadała opieka społeczna. Chciała zaangażować lokalną policję do bliższego zbadania sprawy. Obie opuściły wkrótce potem nasz sierociniec z niczym.

Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że Jana jest dziś nadal z nami. Mogło być zupełnie inaczej. Gdybyśmy nie zadali sceptycznych pytań, Theresia nie miałaby odwagi zatrzymać akcji — nie można sobie wyobrazić, co czekałoby naszą Janę. W tej sytuacji doświadczyliśmy pomocy Bożej.

Rok temu pisaliśmy o Sashy*, którego rozwój był silnie upośledzony. Miał być leczony fizjoterapią w polskiej specjalistycznej klinice. Na szczęście z powodu kryzysu koronawirusowego nie doszło do wysłania go do Europy w towarzystwie opiekunki, ponieważ inaczej z planowanych sześciu do ośmiu tygodni zrobiłby się mimowolny pobyt na kilka miesięcy. Znaleźliśmy dobrego fizjoterapeutę na miejscu, który regularnie się nim zajmuje. Sasha czuje się już znacznie lepiej. Nauczył się chodzić i zaczyna mówić. Jego motoryka dobrze się poprawiła. Będzie nadal leczony.

Nasze wcześniątko, mała Laura*, która w pierwszych tygodniach po urodzeniu ledwo przeżyła i dlatego często przebywała w szpitalu, jest już poza najgorszym. Dziś nie widać po niej, że
przeszła przez ten trudny okres. Już chodzi i jest wręcz rozpieszczana przez nasze inne dzieci.

Jeden z naszych gości z Austrii w listopadzie był zdumiony, że mógł porozumieć się ze starszymi dziećmi po angielsku. A jedna z naszych dziewczynek już tłumaczy Beate, kiedy rozmawia z dziećmi po niemiecku. Z entuzjazmem wyjaśnia innym dzieciom, co powiedziała Beate. Staramy się, aby dzieci dorastały wielojęzycznie. Daje im to znaczącą przewagę w późniejszym życiu.

Starsze dzieci rano przez dwie godziny chodzą do naszego przedszkola. Tworzą i malują, uczą się czytać, pisać i liczyć. Ponadto codziennie ćwiczą angielski. Daje im to wiele radości. Bardzo też pilnujemy, aby ich nie przeciążać.

Od połowy roku zajmujemy się zezwoleniem na naszą szkołę podstawową. Niestety, procedura uzyskiwania zezwolenia jest bardzo trudna. Od różnych władz wciąż wymagane są nowe dokumenty. Chociaż znamy już tego rodzaju biurokrację, kosztuje nas ona wiele wytrwałości i cierpliwości.

Dalsze działania

Teraz kilka słów o planowanych działaniach budowlanych. Aby uprościć proces zatwierdzania szkół, odpowiedzialne władze, „Ministerstwo Edukacji”, wzywają nas do rozpoczęcia budowy kolejnych sal lekcyjnych. Dlatego będziemy musieli zaczekać z planowaną budową stołówki. Przed porą deszczową kolejne ścieżki na terenie zostaną utwardzone i oświetlone dla bezpieczeństwa nocnego. Z powodu kryzysu związanego z koronawirusem konieczne będzie poprawienie naszej samowystarczalności żywnościowej. System nawadniający z dodatkowym zaopatrzeniem w wodę, a także dodatkowe plantacje owocowe (mango, kokos i papaja) muszą zostać stworzone na naszej farmie.

Szczególne wyzwania

Nie jesteśmy pewni, jaki wpływ kryzys związany z koronawirusem będzie miał na nasz dalszy rozwój. Właśnie dlatego chcielibyśmy serdecznie podziękować wszystkim, którzy wspierają Dunia ya Heri – zarówno osobom prywatnym, organizacjom,
jak i firmom. Staliście się dla dzieci wielkim błogosławieństwem.

DZIĘKUJEMY!

Życzymy Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i błogosławionego roku 2021

Z serdecznymi pozdrowieniami i życzeniami błogosławieństwa

Z poważaniem / Serdecznie

Thomas Küsel

Zastępca przewodniczącego
Dunia ya Heri

Z poważaniem / Serdecznie

Judith Klier

Przewodnicząca
Dunia ya Heri

*imię zmieniono.

Darowizny

Aby pomóc jak największej liczbie dzieci, polegamy na darowiznach. Dziękujemy za Państwa pomoc.